poniedziałek, 9 marca 2009

WALKIRIA

Z dedykacją dla Piotra, który poruszył już ten temat na swoim blogu, myślniku :P

Otóż przeczytałem ... obejrzałem ... i stwierdziłem, że film mimo wszystko jest godny polecenia. Faktycznie czasem dodają nieco dodatkowej dramaturgii ( pytanie czy potrzebnej, bo to wydarzenie miało jej aż nadmiar ! ), a niekiedy upraszczają ( co traktuję jako świadomy zabieg by ewentualny, "przeciętny" widz nie zasypiał nad którąś z kolei próbą zamachu ), ale generalnie film chyba dobrze ogarnia daną kwestię historyczną. Jest stosunkowo żwawy no i patos nie jest aż tak tragiczny jak myślałem, że będzie.
W sumie sam Cruise jest nawet podobny do Stauffenberga :D
Oczywiście jak każdą ekranizację wydarzenia historycznego, trzeba to traktować z pewną dozą dystansu ale film sam w sobie jest fajny i jakoś wielce nie fałszuje.

Inna sprawa, że Ci faceci mieli naprawdę "jaja", żeby porwać się na coś takiego jak zabicie Adolfa. Dalsze działania to już inna kwestia bo było prawdopodobnie tyle koncepcji ile głów ale sam fakt zabicia tego człowieka w ówczesnym czasie był porażający. Koncepcje co uczynić z Europą bez Hitlera były bardzo ciekawe niekiedy. Jestem ciekaw co by się stało kurczaczki :P

2 komentarze:

  1. Jajco. Bo Amerykanie i tak by chcieli bezwarunkowej kapitulacji.

    Czytałem, że zadbali porządnie o odwzorowanie szczegółów i ponoć tylko jakieś tam silniki w samochodach się nie zgadzają.

    A film i tak uważam za średni. Kolejny thriller w egzotyczno-nazistwskiej oprawie. Chociaż muszę przyznać, że scena jak Adolf podpisuje plan Wlakirii jest mega.

    Patosu rzeczywiście mało. Kto by chciał tam III Rzeszę (czy jak to w filmie ładnie przekręcili na "Święte Niemcy") w splendorze amerykańskiego patosu pokazywać.

    Dzięki za dedykację! Coś o filmach jeszcze skrobnę jak "Generał Nil" wbije na ekrany.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli chodzi o szczegóły to np, Gebelsik nie włożył sobie cyjanku do ust tylko do ... kieszeni ;)
    Podobnie z tym incydentem na checkpoincie zaraz po zamachu kiedy to Stauffenberg niby dzwoni do Keitla ( o ile dobrze pamiętam ) i pozoruje rozmowę a wartownik rzekomo cyka się z nim rozmawiać. Szczerze już na filmie wydawało mi się to mało realne i w istocie tak nie było. Tak naprawdę Stauffenberg zadzwonił do jakiegoś tam rotmistrza, swojego znajomego, który polecił wartownikowi ( który z nim ROZMAWIAŁ ! ) przepuścić naszego bohatera ;)
    Także kapkę przerysowali w niektórych momentach :P

    A z tym, że Amerykanie chcieli bezwarunkowej kapitulacji ... No owszem, tylko, że "chcieli" więcej rzeczy podczas tamtej wojny, których jednak nie zrealizowali, więc nie ma pewności czy to zapewnienie by stało się rzeczywistością - Takie np walki o Caen czy później Ardeny - to był szok dla żołnierzy frontowych a sztabowcy latali jak najęci :) Decyzje jałtańskie to między innymi pokłosie kontrofensywy w ardenach.

    Pamiętaj Piotrze, że alianci zachodni byli baaardzo "elastyczni" ;)

    OdpowiedzUsuń